Kończymy szkołę, mieliśmy dobre oceny, może nawet zrobiliśmy magistra, czy jakiegoś inżyniera…i teraz pytanie, co dalej? Etat, samozatrudnienie, swój biznes, czy może tajemniczo brzmiący mlm (marketing sieciowy)…a może jeszcze coś innego?
Pozwól, że przytoczę tutaj, spopularyzowany przez Roberta Kiyosaki , tzw. kwadrant przepływu pieniędzy
“Człowiek rodzi się wolnym, ale gdzie by nie był, jest w okowach. Ten, który czuje się panem innych, wciąż pozostaje większym niewolnikiem niż oni”. Jean Jacques Rousseau
Generalnie rzecz biorąc podzielił on ludzi na świecie na 4 kategorie – ludzie pracujący na etacie, samozatrudnieni, biznesmeni i inwestorzy.
Kiedy przeprowadzam prezentacje biznesu sieciowego, zazwyczaj poruszam ten temat, sądząc, że każdy już to zna…jednak prawda jest zupełnie inna.
Większość ludzi niestety nie zdaje sobie sprawy, że kwadrant (ćwiartka), w której się znajdują, determinuje ich zarobki, życie, czas i właściwie wszystko.
Zacznijmy od etatu.
Na samym początku warto zadać sobie pytanie : DLACZEGO LUDZIE SZUKAJĄ PEWNEJ PRACY?
Według Roberta :
“Zasadniczym powodem szukania przez wielu ludzi zabezpieczenia, jakie daje praca na etacie, jest to, że radę tę otrzymują zarówno w domu jak i szkole. Miliony ludzi idą za tą radą. Świadomość wielu z nas była kształtowana od najwcześniejszych lat tak, aby myśleć o zabezpieczeniu gwarantowanym przez pracę na etacie, zamiast o zabezpieczeniu finansowym czy finansowej wolności. Ponieważ większość z nas niewiele lub w ogóle nie uczy się o pieniądzach – czy to w domu, czy też w szkole – wielu w naturalny sposób idzie za radami o stabilizacji i bezpieczeństwie, które daje praca na etacie, zamiast szukać wolności. Gdy przyjrzymy się kwadrantowi przepływu pieniędzy zauważymy, że motywacją lewej strony jest bezpieczeństwo, a prawej – wolność.”
W pułapce długów
Głównym powodem tego, że 90 procent pracującej populacji można umieścić po lewej stronie, jest sposób nauczania w szkole, który skupia się na tej stronie. Wkrótce po opuszczeniu szkoły i rozpoczęciu pracy ludzie są w długach. Tak bardzo, że teraz muszą jeszcze mocniej przylgnąć do pracy na etacie, gdyż muszą płacić rachunki. Często spotykam młodych ludzi, którzy wraz ze swoim dyplomem otrzymali rachunek za udzieloną pożyczkę na pokrycie kosztu studiów. Wiek z nich mówi, że widok długu opiewającego na 50.000 do 150.000 dolarów jest bardzo przygnębiający. Gdyby rodzice zapłacili za ich edukację, dług ten związałby rodziców z płatnościami na lata. Ostatnio przeczytałem, że większość Amerykanów będzie otrzymywała kartę kredytową, gdy się jeszcze uczą i do końca swojego życia pozostanie w długach. Tak się dzieje, ponieważ często postępują według schematu, który stał się popularny w epoce industrialnej.
Gdy prześledzimy życie przeciętnej, wykształconej osoby, jej sytuacja, dotycząca finansów, wygląda mniej więcej tak, jak poniżej. Dziecko uczy się, zdobywa dyplom, znajduje pracę na etacie i wkrótce posiada pieniądze, które może wydać. Młody człowiek może sobie teraz pozwolić na wynajęcie mieszkania, kupienie telewizora, nowego ubioru, mebli i oczywiście samochodu. W tym momencie zaczynają nadchodzić rachunki.
Pewnego dnia dorosły młody człowiek spotyka kogoś wyjątkowego, oboje zakochują się w sobie i biorą ślub. Przez pewien czas życie jest błogie, gdyż koszt życia obojga jest taki sam, jak jednego. Posiadają dwa dochody, tylko jedno komorne do płacenia i mogą sobie pozwolić na odłożenie kilku dolarów na zakup swojego marzenia, jakim jest ich własny dom. Znajdują swój wymarzony dom, wypłacają zaoszczędzone pieniądze, używają ich na depozyt i teraz mają do spłacania dług hipoteczny. Ponieważ mają nowy dom, potrzebują nowych mebli. Znajdują sklep meblowy, który ogłasza się magicznymi słowami: “Dogodne miesięczne spłaty, bez depozytu”.
Żyje się wspaniale. Organizują spotkania towarzyskie, aby wszyscy znajomi mogli zobaczyć ich nowy dom, nowy samochód, nowe meble i wszystkie inne nowe “zabawki”. Teraz, już do końca życia, są w głębokich długach. Następnie na świat przychodzi pierwsze dziecko. Przeciętna, dobrze wykształcona, ciężko pracująca para, po zawiezieniu dziecka do przedszkola, musi się zaprząc do wozu i harować. Dostają się w pułapkę bezpieczeństwa oferowanego przez pracę na etacie, gdyż, średnio biorąc, od finansowego bankructwa dzielą ich tylko trzy miesiące. Często słyszymy z ich ust: “Nie mogę sobie pozwolić na zwolnienie się. Muszę płacić rachunki” lub na zmodyfikowaną nutę z “Królewny Śnieżki”: “Mam dług, ho, ho, do pracy by się szło”. Albo na nutę lat 50-tych Erniego Forda z Tennessee: “Załadowałeś 16 ton i co z tego masz? Starszy o dzień i głębiej w długach. Święty Piotrze nie zabieraj mnie, nie mogę iść. Moja dusza należy do sklepu mojej firmy”.
Z polskiego na nasze…
Wypłatę dostajesz brutto – znaczy, na pasku wypłaty widzisz brutto, w kieszeni netto – ktoś kiedyś powiedział, że jakby długość pewnej części ciała faceta mierzyć w kategoriach netto/brutto to brutto byłoby razem z długością kręgosłupa… 🙂
Dostajesz swoje netto, jedziesz na stację benzynową, tankujesz i znowu rąbią Ci podatek…,a przecież przed chwilą już jeden zapłaciłeś…i tak w kółko…
Dochodzisz do upragnionej emerytury i dostajesz 40% tego, co zarabiałeś przez 40 lat…
Takie są fakty.
Samozatrudnienie
“S” (samozatrudniony). To są ludzie, którzy chcą: “Być swoim bossem” albo lubią “Robić po swojemu”. Nazywam tę grupę “zrób to sam”. Często, gdy chodzi o pieniądze, ortodoksyjny “S” nie przyjmuje do wiadomości, że jego przychód może być uzależniony od innych ludzi. Innymi słowy, jeśli “S” ciężko pracuje, oczekuje, że otrzyma zapłatę za pracę. Ci, którzy należą do “S”, nie lubią, aby wielkość sumy pieniędzy, którą zarabiają, była uzależniona od ludzi, którzy mogą nie pracować tak ciężko, jak oni. Jeśli pracują ciężko, powinni dobrze zarabiać. Rozumieją też, że jeśli nie pracują ciężko, nie zasługują na wysoki zarobek. Gdy chodzi o pieniądze, posiadają zawzięcie niezależne dusze.
W grupie “S” znajdują się też ludzie, którzy wybrali inne drogi edukacji niż tradycyjne albo dodatkowo – do tradycyjnej edukacji szkolnej – dodali inną. Są tutaj sprzedawcy (np. nieruchomości) pozostający na prowizji oraz właściciele małego biznesu: sklepikarze, sprzątacze, prowadzący restauracje, konsultanci, terapeuci, agenci biur podróży, mechanicy samochodowi, hydraulicy, cieśle, kaznodzieje, elektrycy, fryzjerzy i artyści.
Jeśli chodzi o układ ekonomiczny, jest znacznie korzystniejszy, bo mogą wydać wszystko i podatku nie zapłacą.
Głównym minusem jest to, że muszą polegać na sobie…kiedy wydarzy się coś złego i nie mogą już pracować, rachunki pozostają te same, kilka miesięcy i trzeba ogłosić bankructwo.
Biznesman
“B” (właściciel biznesu). Ta grupa ludzi może być prawie przeciwieństwem “S”. Ci, którzy są prawdziwymi “B”, lubią się otaczać bystrymi ludźmi ze wszystkich czterech kategorii: “P”, “S”, “B”, “I”. W przeciwieństwie do “S”, którzy nie lubią zlecać pracy (ponieważ nikt nie może zrobić tego lepiej), prawdziwi “B” lubią zlecać pracę. Mottem “B” jest: “Po co coś robić samemu, kiedy można wynająć kogoś, kto zrobi to za ciebie i może to zrobić lepiej?”
Miałem 19 lat, kiedy otworzyłem swoją działalność gospodarczą…pamiętam jaki byłem z siebie dumny – teraz już jestem biznesmanem…okazało się, że nic bardziej mylnego – stworzyłem swoja własne stanowisko pracy. Biznes miał mnie, a nie ja biznes…
Robert Kiyosaki rozróżnia to tak :
Ci, którzy są prawdziwymi “B”, mogą zostawić swój biznes na rok lub dłużej, aby po powrocie zobaczyć, że biznes ich przynosi jeszcze większy profit i lepiej działa niż przed opuszczeniem go. W prawdziwym typie “S” biznesu, jeśli “S” opuściłby biznes na rok lub dłużej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że biznes, do którego można by powrócić, już nie istniałby. Co jest zatem przyczyną tych różnic? Po prostu: “S” jest właścicielem stanowiska pracy, zaś “B” jest właścicielem systemu i najmuje kompetentnych ludzi do działania w tym systemie. Możemy określić to też inaczej: w wielu przypadkach “S” jest systemem, dlatego nie może opuścić biznesu.
Mój mentor wyjaśnił mi to kiedyś w ten sposób : biznesman to człowiek, który ma ludzi, produkty lub usługi i zyski. Inaczej można to nazwać systemem.
I tu znowu kolejny przykład z książki :
Wielu ludzi przychodzi do mnie po radę pytając, jak założyć firmę lub jak zebrać pieniądze na nowy produkt czy pomysł. Zazwyczaj słucham ich przez około 10 minut i w ciągu tego czasu mogę powiedzieć, na czym skupia się dana osoba. Czy jest to produkt, czy system biznesu? W ciągu tych 10 minut częściej słyszę takie słowa, jak (pamiętaj o ważności bycia dobrym słuchaczem i pozwól słowom pokierować Cię do najistotniejszych wartości duszy tej osoby):
“To jest o wiele lepszy produkt niż ten, który produkuje firma XYZ”. “
Sprawdzałem wszędzie i nikt nie posiada tego produktu”.
“Dam panu pomysł na ten produkt; wszystko, co chcę, to 25 procent zysków”.
“Pracuję nad tym (produkt, książka, muzyka, wynalazek) od lat”.
To są słowa osób działających głównie z lewej strony diagramu, w kwadrantach “P” i “S”. Ważne jest, aby być delikatnym podczas takiego spotkania, gdyż mamy do czynienia z najistotniejszymi wartościami i pomysłami, które były ukryte przez lata. Może nawet przekazywane były przez kolejne generacje. Jeśli nie byłbym delikatny i cierpliwy, mógłbym zniszczyć subtelne uwolnienie pomysłu, a co ważniejsze – istotę ludzką, która jest gotowa przeobrazić się i przenieść się do innego kwadrantu.
HAMBURGER I BIZNES
Staram się w konwersacji być delikatny i często używam “hamburgera McDonalda” jako przykładu objaśniającego. Po wysłuchaniu rozmówcy powoli pytam: – Czy jest pan w stanie przygotować lepszego hamburgera niż McDonald? Wszyscy, z którymi dotychczas rozmawiałem na temat ich pomysłu lub produktu, odpowiadali: “tak”. Wszyscy są w stanie przygotować, usmażyć i podać lepszej jakości hamburgera niż McDonald. Następnie stawiam pytanie: – Czy jest pan w stanie zbudować lepszy system biznesu niż McDonald?
Część moich rozmówców szybko zauważa różnicę między hamburgerem a systemem – a część nie. Zależy to od tego, czy osoba należy do lewej strony Kwadrantu, co oznacza, że jest skupiona na lepszym hamburgerze, czy do prawej strony, co oznacza, że jest nastawiona na system biznesu. Robię wszystko, aby wytłumaczyć, że istnieje wielu biznesmenów oferujących lepsze produkty lub usługi, aniżeli te oferowane przez bardzo bogate międzynarodowe korporacje. Podobnie, jak istnieją miliardy ludzi, którzy mogą przygotować lepszego hamburgera niż McDonald. Jednakże tylko McDonald posiada system, który pozwala serwować miliardy hamburgerów.
Wolę mieć 1% z pracy stu niż 100% ze swojej własnej pracy…
…ktoś tak kiedyś powiedział i dobrze ilustruje tę sytuację poniższy obrazek
Kiedy prowadzisz właściwie swój biznes, zatrudniasz powiedzmy 100 pracowników i każdemu płacisz po 20zł za godzinę…a sam masz z każdej ich godziny 4zł…
Przewidziane jest, że w pracy spędzimy około 80 000 godzin, czyli jakieś 41 lat…
Jeśli byłbyś pracownikiem i zarabiał 20zł na godzinę to w całym swoim życiu, byłaby to kwota opiewająca na 1 600 000 zł
Kiedy masz biznes, w tym samym czasie zarobisz 32 000 000 zł.
Powiesz, ok ale jaka odpowiedzialność, stres…przecież może to wszystko nie wypalić itd…
A co by było jakby można to zrobić bez tej całej odpowiedzialności?
Tutaj z pomocą przychodzi nam mlm, czyli marketing sieciowy.
Możesz mieć masę osób w biznesie, masę czasu, realizować swoje marzenia, a przy tym nie martwisz się o logistykę, księgowość, zusy, podatki, świadczenia itd…
Chcesz wiedzieć więcej?
>>>Pobierz bezpłatnego ebooka i dowiedz się, dlaczego mlm to lepsza droga<<<
Zapraszam Cię również do innych publikacji, poruszających ten temat
Dlaczego MLM to lepsza droga
Fakty o MLM | Konkretne liczby i dane
Co zatem wybrać?
Etat, samozatrudnienie, biznes, czy marketing sieciowy?
Decyzja jak zwykle należy do Ciebie…
P.S
Ominęliśmy Inwestora…będzie na to czas w kolejnych publikacjach.
Do usłyszenia
Dołącz również do bezpłatnej grupy na Facebooku, gdzie w każdy dniu dostajesz nową lekcję na temat właściwego budowania swojego biznesu sieciowego i online
One thought on “Etat, samozatrudnienie, biznes czy mlm?”